MJP MJP
108
BLOG

O wojnie cz. 3 Idealizm, Realpolitik-Moralpolitik, nacjonalizm i komunizm.

MJP MJP Polityka Obserwuj notkę 0

O wojnie cz. 3

Idealizm, Realpolitik-Moralpolitik, nacjonalizm i komunizm.

Wielu idealistów w pogoni za ideałami, często zapomina o przyziemnych rzeczach i dla „wyższych celów” są gotowi przyczynić się do wielkiej destrukcji. Sprowadzanie na miliony ludzi nędzy (zniszczenia wojenne, wielkie wydatki na zbrojenia, powstania), w imię „wielkości kraju/narodu”, niepodległości,  szerzenia komunizmu, szerzenia demokracji (chociaż są to żałosne „wyższe wartości”), czy sprawiedliwości, wolności i prawdy. Że „im gorzej tym lepiej”, bo zła sytuacja zwykłych ludzi, popchnie ich do zbrojnego wystąpienia, więc przybliży realizację „szczytnych celów”, czy to niepodległości „uciśnionej ojczyzny”, czy komunistycznego „raju”. Nawet w walce o wyniosłe idee nie można zapominać o takich przyziemnych, materialnych rzeczach, jak to żeby zwykły szary człowiek mógł się najeść, zapewnić dzieciom jaką taką przyszłość, pracować tyle, żeby pod koniec dnia mieć jeszcze trochę sił i czasu dla dzieci. Odnosi się to nie tylko do wielkiej polityki, ale i do życia maluczkich tego świata. Zamiast rzucać bomby – poudzielać się charytatywnie. Zamiast malować antyrządowe hasła na murach - pomóc dzieciom z sierocińca. Nie jest to takie „fajne”, nie daje tyle adrenaliny i nie da się tym tak szpanować przed dziewczynami i rówieśnikami, ale na pewno daje więcej dobra.  Czy to ETA, IRA, Polscy terroryści w czasie zaborów, anarchistyczni zamachowcy na całym świecie, itd. Jeśli komuś rzeczywiście zależy na dobru, to powinien się zawsze zastanowić, czy ten czyn przyniesie więcej dobra, czy zła i czy może swój czas i swoje życie wykorzystać w lepszy sposób. Oczywiście łatwiej jest rzucić bombą w cara i umrzeć w glorii męczennika, niż codziennie pracować i pomagać innym.      

Stefan Bobrowski jeden z tych, którzy podjęli decyzję o wywołaniu powstania styczniowego w sposób tak uzasadniał potrzebę powstania:

"Wywołując powstanie, do którego czynimy przygotowania, spełniamy ten obowiązek w przeświadczeniu, iż dla stłumienia naszego ruchu Rosja nie tylko kraj zniszczy, ale nawet będzie zmuszona wylać rzekę krwi polskiej; ta zaś rzeka stanie się na długie lata przeszkodą do wszelkiego kompromisu z najeźdźcami naszego kraju; nie przypuszczamy bowiem, aby nawet za pół wieku naród polski puścił tę krew w niepamięć i aby wyciągnął rękę do nieprzyjaciela, który tę rzekę wypełnił krwią polską „(Paweł Jasienica, Dwie drogi, Warszawa 1963).

Realpolitik – Moralpolitik

Realpolitik to polityka w której kieruje się tylko interesem (państwa lub/i narodu), a odrzuca się wszelką moralność. Liczy się tylko dobro mojego państwa, można napadać inne państwa i dokonywać wszelkich niegodziwości argumentując to tylko racją stanu (raison d'État), czy tzw. „national interest”.

Ja propaguję coś dokładnie odwrotnego. Polityka musi być prowadzona zgodnie z zasadami moralnymi. Nie może wychodzić poza ramy narzucone przez moralność. Celem polityki powinno być jak najwięcej dobra (dobro powszechne). Mówią, że to nie realne, że to skrajny idealizm, ja mówię, że coś innego byłoby niemoralne.

 „…w stosunkach między narodami nie ma słusznościi krzywdy, że jest tylko siłai słabość…” – Dmowski

Dominująca wśród nacjonalistów wizja świata, propagowana m.in. przez Dmowskiego i Balickiego, jako areny odwiecznych walk między narodami (darwinizm społeczny/narodowy), doprowadziła do wielu niepotrzebnych wojen. Stawianie na pierwszym miejscu interesu swojego narodu lub państwa było i jest skrajnie szkodliwe i jest źródłem wielkiego zła w historii świata.

„Polityka, jako zakres czynności dotyczących organizacji zbiorowego życia społeczeństw , za główny swój cel uważać musi dobro całości społecznej – narodu, oraz utrzymanie i pomyślny rozwój organizacji jego zbiorowego życia – państwa. Wszelka inna polityka, mająca bardziej ograniczone cele na widoku, albo się z powyższej wyprowadza i jest jej dopełnieniem, albo się jej przeciw stawia i wtedy , jako niemoralna, niezgodna z dobrem narodu musi być zwalczana – bez względu na to, czy jest osobistą, czy bierze za punkt wyjścia interes materialny, ambicję lub doktrynerstwo jednostki, czy też rodową, koteryjną lub klasową. „ - Dmowski

Wyobraźmy sobie „mędrca” i dwóch szlachetnych, dobrych ludzi (Polak i Niemiec), który pytają go jak mają postępować. On im wykłada, że trzeba służyć przede wszystkim swojemu krajowi, narodowi, państwu, że „right or wrong – my country”, że Polak ma obowiązki polskie, a Niemiec obowiązki niemieckie, itd.. Wracają do swoich krajów i wybucha wojna o np.: Śląsk między Polską i Niemcami. Idąc konsekwentnie nacjonalistycznym tokiem rozumowania, oba kraje/narody/państwa, mają do niego prawo. W wyniku tej wojny, dwóch szlachetnych dobrych ludzi, staje naprzeciwko siebie i walczy ze sobą. Cóż to za kretyńska idea, że kierując się nią, dwóch dobrych ludzi musi walczyć ze sobą?

Jeśli ktoś uważa, że dobro "narodu" jest najważniejsze, że można narzucać innym ludziom tożsamość, że te ich żałosne wartości, uzasadniają zabijanie, wypędzanie i nękanie niewinnych ludzi, że muszą mieć "swoje niepodległe państwo narodowe" w maksymalnych możliwych granicach (czy to z powodów "historycznych", czy etnicznych), itd. to prowadzi to do zła , czego szereg przykładów podałem w tekście pt: Idea narodowa jako źródła zła.

A najbardziej ironiczne jest to, że określają swoją postawę jako szlachetną i moralną, a tych którzy jej nie podzielają określają jako moralnych wykolejeńców.

Chcecie żeby wasze państwo było najsilniejsze – Zostańcie obywatelami USA, albo ChRL. Chcecie by wasz „naród” był potężny – Dołączcie do jakiegoś już potężnego „narodu”. Co za różnica, czy w europie środkowo-wschodniej będzie dominowało państwo Polskie, Niemieckie, czy rosyjskie, jeśli dominacja potężnego państwa jest celem samym w sobie. („Najpierw być, potem jak być”) Jeśli nie ma jakiegoś wyższego celu, tylko walka o interesy (państwowe czy narodowe), to nie warto się o to starać. Ostatecznie jest to kompletnie bez znaczenia.

Wierzę, że są jakieś wyższe wartości, za które warto walczyć, a nie tylko interes mój i mojego plemienia/narodu. Może to i „dziecięca postawa”, ale sprawiedliwy człowiek na zawsze pozostanie dzieckiem. Wojny ideologiczne przynajmniej toczą się między ludźmi, którzy są gotowi zginąć (i zabić) dla swoich przekonań. Wojny o interesy, czy wojny narodowe nie różnią się niczym od zagryzania się nawzajem przez zwierzęta, w walce o padlinę, terytorium czy samice.

W myślach nowoczesnego polaka Dmowski pisał: „Ludzie zdrowi moralnie, którzy posiadają, acz nieuświadomione często – instynkty i uczucia narodowe i tradycyjne zdolności moralne tym uczuciom towarzyszące, którzy zachowali zdolność uwielbiania tego, co na uwielbienie zasługuje, a którym się zdawało, że już nie będą w swym życiu świadkami rzeczy wielkich – dziś na widok aktów bohaterstwa niesłychanego, oddania się sprawie, egzystencji ludzkich idących dla niej na śmierć pewną, powszechnej doskonałości w poczuciu obowiązku, mądrych planów i jedności oraz niesłychanej dokładności w ich wykonaniu – na dźwięk wyrazów takich, jak Port Artura, Mukden, Tsushima, doznają uczucia moralnego zachwytu, które ich podnosi w ich ludzkiej wartości. Jest to

dopiero zapowiedź wpływu, jakie ta wojna wywrze na cały

nasz sposób myślenia. Dziś już mnóstwo ludzi zachwyca się Japończykami, zachwyt ten wzrośnie, gdy poznane będą głębiej zalety, wykazane przez nich w okresie poprzedzającym wojnę i poświęconym przygotowaniom do niej. Ale w końcu ludzie zaczną zadawać i wielu już dziś zadaje sobie pytanie: skąd się te

cnoty i zdolności biorą?... I wtedy dowiemy się, że Japonia jest więcej państwem w znaczeniu ścisłej organizacji politycznej, niż jakiekolwiek państwo na świecie, a Japończycy więcej narodem w znaczeniu zespolenia moralnego, niż jakikolwiek naród znany w dziejach, że Japończyk jest państwowcem tak daleko idącym w swym poczuciu obowiązku względem państwa, względem ojczyzny, jak nigdy nie szedł dotychczas żaden naród; że ile jest milionów Japończyków, tyle milionów wiernych sług cesarza i gorliwych agentów dobrowolnych japońskiego rządu. Wtedy zrozumiemy, że zdumiewające cnoty i zdolności mogą się rozwinąć tylko na gruncie etyki narodowej. Wojna ta podniesie urok państwa, ojczyzny, idei narodowej, obudzi i uświadomi cenne instynkty narodowo-państwowe, w ich najszlachetniejszej, bo związanej z osobistą bezinteresownością postaci. Ona pomoże ludziom zrozumieć, jaki jest związek między narodem a państwem, zmusi do uświadomienia sobie, że ojczyzna bez idei państwowej jest fikcją.” - Masakra nankińska, Jednostka 731, Comfort women (50 000 – 300 000 kobiet zmuszonych do oddawania się w wojskowych burdelach), Bataański marsz śmierci, kolej śmierci. Dmowski pisał te słowa, jeszcze przed tymi wszystkimi okropieństwami, popełnionymi przez tych, których przedstawiał jako wzór moralny, ale one idealnie pokazują, jakie to ”zdumiewające cnoty i zdolności mogą się rozwinąć tylko na gruncie etyki narodowej.”, jak to „zdrowi moralnie” ludzie pobudzają w sobie i uświadamiają „cenne instynkty narodowo-państwowe, w ich najszlachetniejszej, bo związanej z osobistą bezinteresownością postaci.”

„Nie można tolerować etyki, która nie uznaje narodu jako całościi dobra jego ponad wszystko nie stawia, nie można uważaćza narodowe żywiołów, które odrzucają samą ideę polską, jako ideę narodowo-państwową, które chcą naród nasz sprowadzić na poziom niepaństwowego, niepolitycznego szczepu, zespolić go moralnie z obcą państwowością, lub które, uwiedzione płytkim doktrynerstwem, chcą przyszłość jego utopić w urojonym, przez jałową wyobraźnię spłodzonym, wszech ludzkim zbrataniu, nie można dawać prawa obywatelstwa w życiu publicznym tym, którzy wrogo się odnoszą do samej idei rządu w narodzie i narodowej karności, którzy świadomie pracują nad rozbiciem narodu na wewnątrz, by go zrobić na zewnątrz bezwładnym.” – Dmowski

„Ta etyka [narodowa] pozwala zmniejszyć lub nawet zniszczyć dobrobyt, spokój i szczęście dzisiejszego pokolenia, jeżeli poświęcenie go jest potrzebne dla utrzymania ciągłości narodowego bytu…” - Dmowski

W trakcje IWŚ Polacy walczyli po obu stronach i żadna nie była polska. Wiele osób ubolewa nad tym, że musieli walczyć o „cudzą sprawę” i przelewać nawzajem „polską krew”. Ja ubolewam nad tym, że często dobrzy ludzie walczą po wszystkich stronach i żadna nie jest dobra.

Edward Abramowski pisał:

„Partia robotnicza nie może mieć nic wspólnego z tymi „patriotami”, co pod słowem „ojczyzna”, rozumiejąc swój własny interes, pragną pogodzić robotników z fabrykantami, a na miejsce walki klasowej i sprawy robotniczej chcą postawić walkę plemienną i sprawę narodową, to znaczy chcą tego, żeby robotnicy razem z kapitalistami, jako jeden naród polski walczyli z niemieckim i rosyjskim narodem...”

"Nie powinniśmy dać się złapać na te plewy. Dla nas robotnicy niemieccy i rosyjscy tak samo jak robotnicy wszystkich krajów są braćmi, a polscy kapitaliści – wrogami. Na dnie sprawy narodowej leży zawsze interes kapitalistów. Jedności narodowej nie może być tam, gdzie jest wyzysk; gdzie jedni duszą drugich, tam nie może być braterstwa"

Można zamienić robotników na dobrych ludzi, kapitalistów i fabrykantów na złych ludzi, oraz walkę klas i sprawę robotniczą na walkę dobra ze złem i wychodzi całkiem mądry tekst.

Komunizm – najbardziej zbrodnicza ideologia XX wieku. Od małej grupy wyśmiewanych idealistów, doszli do władzy na jedną trzecią świata. Rozprzestrzeniali się jak wirus, jak czerwona zaraza. Odznaczali się szczególną brutalnością i bezwzględnością. Umieli współpracować bez względu na granice i różnice narodowościowe. Gdy zdobywali władzę w jednym kraju, zaczynali rozsiewać komunizm na okoliczne kraje. W wojnach wywołanych w imię tej błędnej ideologii zginęły dziesiątki milionów niewinnych ludzi (dlatego należy zwalczać błędne ideologie). Na szczęście niewydolność gospodarki centralnie planowanej i porzucenie ideałów przez komunistyczne elity, doprowadziło do upadku i znacznej marginalizacji tego arcyniebezpiecznego wroga wolności, dobra, prawdy i sprawiedliwości. Komuniści odnieśli wielki sukces (jeśli chodzi o ekspansję, bo pod innymi względami ponieśli sromotną porażkę) i wiele się od nich można nauczyć (godzi się uczyć i od wroga). I m.in. o tym, czego od nich można się nauczyć będzie w części czwartej.

Cz. 3 z 4


MJP
O mnie MJP

Nazywam się Michał Piekut, jestem katolikiem, rygorystą moralnym i uniwersalistą, dodatkowo popieram wolny rynek. Mam też stronę o nazwie Uniwersalizm Indywidualistyczny. https://www.facebook.com https://uniwersalizmindywidualistyczny.wordpress.com/

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka