Jugendamt to niemiecki urząd do spraw młodzieży. Powstał w 1900r. W Austrii istnieje jego odpowiednik o takiej samej nazwie. Instytucja ta odbiera rocznie około 40 tys. dzieci. Instytucja ta stosuje bardzo rygorystyczne wymagania wobec rodziców i jeśli wierzyć licznym publikacjo w internecie, dochodzi w niej do wielu nieprawidłowości. Spacer z dzieckiem po 22:00, za słaba znajomość języka niemieckiego u dziecka, rzekome nadużywanie alkoholu, chęć wyjazdu z dzieckiem do innego kraju, jeśli urodziło się na terenie Niemiec, donos sąsiadów, uczenie dziecka w domu, a nie w szkole, bo "rodzice ze względu na deficyty intelektualne nie są w stanie zapewnić dzieciom prawidłowego rozwoju.", itd.
W trakcie spotkań z dziećmi (już po odebraniu dziecka) rodzice muszą rozmawiać z nim pod niemiecku ("...posługiwanie się językiem polskim podczas spotkań nadzorowanych nie leży w interesie dzieci. Tylko promowanie języka niemieckiego może być dla nich korzystne, ponieważ dorastają w tym kraju, tu chodzą i będą chodzić do szkół."), nie mogą się do niego przytulać, ani okazywać mu żadnych emocji, nie mogą mu nawet powiedzieć dlaczego jest u obcych ludzi i nie może wrócić do domu.
"Właśnie mija szósty rok, odkąd ostatni raz widziałem moje córki. W ciągu ostatnich 13 lat miałem okazję zobaczyć je tylko kilka razy, w kilkuletnich odstępach i zawsze pod nadzorem aktywistów organizacji Jugendamt. W sumie przez 16 godzin na…13 lat" - opowiada Wojciech Pomorski.
Rodzina Romeike w 2008 r. wyjechała do USA, poprosiła o azyl polityczny z powodu dyskryminacji i otrzymała go, gdyż sąd imigracyjny uznał, że w ich przypadku niemieckie władze naruszyły podstawowe prawa człowieka. Dla swoich dzieci prowadzili nauczanie domowe, co w Niemczech jest zabronione. Groziły im wysokie kary finansowe, oraz odebranie dzieci.
Za każde odebrane dziecko rodzice muszą płacić 3 tys euro miesięcznie na utrzymanie go w rodzinie zastępczej, lub domu dziecka. To może wiele tłumaczyć.
Takie nadużycia zdarzają się nie tylko w Niemczech, ale także w Norwegi (odbieranie dziecka, bo wydawało się smutne i osowiałe w szkole), Szwecji (danie klapsa), wielkiej Brytanii (otyłość u dziecka) i w Polsce.
Każde niesłuszne rozdzielenie dziecka od rodziców to ogromna tragedia i trauma na całe życie, zarówno dla dziecka jak i dla rodziców. Niestety te tragedie dzieją się zbyt często, a urzędnicy, którzy do tego doprowadzają pozostają zawsze bezkarni.
http://3obieg.pl/niemcy-pomiedzy-szubienica-a-gilotyna
http://www.polonika.at/…/spolecze…/112-mama-tata-i-jugendamt
http://abcnews.go.com/…/home-schooling-german-family…/story…
http://nczas.com/wazne/jak-ue-nacjonalizuje-dzieci/
http://nczas.com/…/terror-skandynawskich-rzecznikow-ochron…/